poniedziałek, 26 listopada 2012

wycięte...

Pamiętam kiedy byłam małą dziewczynką i podczas niedzielnego spaceru na warszawskiej starówce zostałam...  wycięta z papieru :) W nasuniętej na głowie wełnianej czapce, podczas mroźnego, zimowego dnia, pewnie w napięciu oczekiwałam aż zobaczę obiecaną przez rodziców czarno - białą niespodziankę. 


Ku własnemu zdumieniu znalazłam się w tej sytuacji ponownie trzy lata temu. Spacerowaliśmy ulicą Freta, a potem z Nowomiejskiej chcieliśmy przez barbakan dotrzeć do Rynku. I nagle deja vu. Pierwsi zareagowali rodzice. To przecież on ... i jak sam o sobie mówi, jedyny sylwetkarz na wschód od Salzburga sportretował... 
lecz może wcześniej popatrzcie na to...






Ich pewnie nie spotkacie w warszawskim barbakanie, ale zapewniam Was, oni też posługują się nożyczkami.  Noriko Ambe, Adriane Colburn, Julien Lang, Simone Lourenco, Devin Troy Strother

A poniżej deja vu  sprzed dwóch lat: Janusz Markiewicz portretujący Mercię i efekt jego pracy.






48 komentarzy:

  1. Ale super!
    Jak będę w Krakowie, to go poszukam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. ale piękna pamiątka !
    biały kanion z papieru odbiera mowę, cudo

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetne, lepszy niż tradycyjne, rysowane węgielkiem portrety

    OdpowiedzUsuń
  4. czego to ludzie nie potrafią zrobić! jestem pełna podziwu, a pamiątka - piękna!

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudowne<3

    http://annaantje.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Zachwycające są te prace, szczególnie 2 pierwsze.
    Twoja historia z Panem Markiewiczem mnie zauroczyła :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ale suuuuper po tylu latach .... Piękna historia!!! Buziaki Izulku

    OdpowiedzUsuń
  8. Niesamowita historia! A te cuda z papieru... mistrzostwo!:)

    OdpowiedzUsuń
  9. jestem pelna zachwytu gapiłam sie dobre kilka minut na te rzeczy :) i takze posiadam taka wycinankę z tegoz samego miejsca :)

    OdpowiedzUsuń
  10. amazing! i always have respect for people who create such things since i personally don't have much patience with crafts.

    http://halfwhiteboy.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  11. love this post and also your blog! It's so nice!!! I follow you!
    Pass to my blog and if it likes you follow me too, I will be so glad :D
    kisses
    http://francescagiusti.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. oh tak!!! tez mam wyciety 'profil', tylko ze wykonala go dla mnie pani w chorwacji i teeez kupe czasu temu kiedy bylam mala, siedzialam w dwoch warkoczykach denerwujac sie haha :D to bylo cos :P caly czas mam ten portret gdzies schowany. w ogole ludzie potrafia z wszystkiego uczynic cuda!

    OdpowiedzUsuń
  13. Jestem pod wrażeniem Pana Markiewicza, aczkolwiek trzeba miec świadomośc że sztuka i artyści dzielą się na 2 zasadnicze gatunki, kreatorzy (sztuka właściwa) i sprawni odtwórczy rzemieślnicy (reszta tak zwanych artystów) :)
    Nie za bardzo więc widzę uzasadnienie w zestawieniu Pan Markiewicz - Noriko Ambre :)
    Akurat wycinanki uliczne budzą dużo emocji, bo są formą happeningu, ale już zupełnie nieinteresujące i niezrozumiałę dla mnie, jest zamawianie na ulicy rysowanych portretów, gdzie każdy portretowany wygląda dokładnie tak samo. Najlepszym przykładem pejoratywizmu sztuki ulicznej jest Mirosław Maleńczuk który zanim stał się medialnym Maciejem przez 10lat zarabiał na życie pitoląc i wyjąc na ulicach Krakowa koszmarne bluesy :)
    Szczytem oczywiście ulicznej sztuki jest brama floriańska obwieszona kiczowatymi acz pięknymi gniotami, rozdrapywanymi przez turystów (głównie z USA i Japoni) Ale może jako mieszkaniec Krakowa, jestem po prostu uczulony alergicznie na piękno ulicznej sztuki? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. słodkie, nie wiedziałam że maciej ma na imię mirosław, wstydził się własnego imienia?

      Usuń
    2. Skrzat, myślę, że ten post jest dosyć jasno zbudowany i pokazuje moją (naszą) świadomość sztuki i faktu, że artystów można podzielić na podgrupy:)

      Nie widzę też nic zdrożnego w umieszczaniu Pan Markiewicz i Noriko Ambre w jednym poście.
      Myślę, że taki zestaw nikomu nie uwłacza. Tym bardziej, że jasno napisałam, że Noriko na barbakanie nie spotkamy :)

      Usuń
  14. Śliczne, jak on to robi?? tak po prostu wycina? :)

    OdpowiedzUsuń
  15. ooo matko, ze dopiero teraz znalazlam ten blog. swietna robota!!!!

    zapraszamy i do nas: http://mk-libelula.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  16. zupełnie inny klimat niż fotografia, ale jaki subtelny, a pozostałe cuda - mistrzostwo w cięciu ;)

    OdpowiedzUsuń
  17. Historia lubi się powtarzać ;) takie to nawet trochę magiczne ;)

    OdpowiedzUsuń
  18. Też to pamiętam z dzieciństwa!
    obserwuję :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Ale śliczne, muszę poszukać Pana Markiewicza jak będę w wawie i dać się wyciąć :)

    OdpowiedzUsuń
  20. No może wycinanki uliczne nie są wielką sztuką, ale na pewno wielką sztuką są takie zdolności manulne i sprawność warsztatowa, jestem pod wrażeniem

    OdpowiedzUsuń
  21. To niesamowite, co można wyczarować z papieru!
    Jestem pod ogromnym wrażeniem :)

    OdpowiedzUsuń
  22. a ten kolorowy dzięcioł z przedszkolnej gablotki to co? też wielka sztuka? :)

    OdpowiedzUsuń
  23. Jakie to ludzie cudowności potrafią wyczarować!
    +obserwuję :)

    OdpowiedzUsuń
  24. Świetna pamiątka :)

    OdpowiedzUsuń
  25. Przepiekna historia - mam nadzieje, ze obie wycinanki sa gdzies u Ciebie pieknie wyeksponowane jedna obok drugiej! Nie spotkalam sie jeszcze z taka forma ulicznego portretowania. To dopiero musi byc sztuka, zeby zgrabnie i tak dokladnie wyciac male detale!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. rozczaruję Cię, nie wiszą obok siebie. Leżą schowane w teczce w szufladzie :)
      Nie wiem jak bym zniosła na ścianie kolory, które Mercia wybrała jako tło swojego portretu :)

      Usuń
  26. fanciful and very clever <3

    OdpowiedzUsuń
  27. Zawsze zazdrościłam takim artystom, ja niestety jestem plastycznym antytalenciem :-P Z sylwetkarzem jeszcze się nie spotkałam, a szkoda, bo miło mieć taką pamiątkę ;-)

    OdpowiedzUsuń